A Ty? Kiedy byłeś zupełnie, ale to zupełnie offline???

z Brak komentarzy

blogger-336371_1920

Jeśli dzieciństwo spędziłeś w krzakach lub na drzewie, to wiedz czytelniku, że jesteś stary. Naprawdę stary. A my, ludzie starzy, często wspominamy z nostalgią dzieciństwo w czasach PRL. I dziwi nas, że dzisiaj dzieci nie biegają po krzakach od świtu po zmrok, nie łażą po drzewach, nie walą w piłę z uporem maniaka, a zimą nie jeżdżą na sankach. Ponoć te dzisiejsze dzieci siedzą tylko całymi dniami na fejsie albo ciupią w różne gierki. Oczywiście, jeśli mają nieambitnych rodziców, którzy nie zmuszają do zajęć edukacyjnych. I wg nas, dzieci PRL-u, to jest bardzo, bardzo niedobrze…

Porzucając jednak oceny, warto zadać sobie pytanie, czy takiego stanu rzeczy w ogóle da się uniknąć. Przecież, tak łopatologicznie mówiąc, najzwyczajniej w świecie czasy się zmieniły, a nasze maluchy najzwyczajniej w świecie się przystosowują. Jeszcze piętnaście lat temu, nokia 6510 to był wielki szpan i szalony luksus. Dziś na topie są smartfony i posiadanie buraka jest ogólnie uważane za obciach. Wystarczy, że zadam proste pytanie: kto dzisiaj nie ma telefonu? I wszystko jasne. Zamiast marudzić, że dziecka nasze takie komputerowe, sami powinniśmy też przyjrzeć się, ile czasu spędzamy przy maszynach, jak często obmacujemy nasze smartfony oraz jak często zamiast gapić się w telewizor czas spędzamy na rozmowach z rodziną, czy zabawach z dziećmi. Tak nawiasem mówiąc, każdy fanatyk science fiction wie, że od lat literatura tego typu straszyła że w odległej przyszłości ludzie będą znakowani, chipowani oraz inwigilowani na różne sposoby. Wydawać by się mogło, że autorzy się przeliczyli, a przecież chipy nie są nam potrzebne, bo wystarczy telefon komórkowy i fejsbuk… Sama czasem zastanawiam się, jak kiedyś ludziom udawało się dotrzeć na wcześniej umówione spotkanie bez miliona smsów typu: „Właśnie wychodzę.”, „Już jadę.”, „Będę za X minut.” i ostatecznie wykonania telefonu: „No ja już jestem, a ty gdzie? Nie widzę. Aha, aha. Nooo… już widzę!

I tak to już jest. Wujek Google zamieszkał z nami na stałe, nie sposób go wygnać, jak nie sposób wyjść z domu bez telefonu. Raz, kiedy mi się taki wypadek zdarzył, natychmiast w panice chciałam zadzwonić do domu, żeby uprzedzić, że nie, nie umarłam, ja tylko zapomniałam telefonu. A cały dzień czułam się jak bez prawej ręki.

Oczywiście, postęp technologiczny jest wszechobecny i telefony są tylko jednym przykładem. A to wszystko i tak jest tylko preludium do prawdziwego Postępu przez kolosalne „P”… Żyjemy sobie bowiem naszymi życiami, zmieniamy pieluchy, posyłamy do szkoły, a tymczasem gdzieś tam wielkie głowy tworzą nowe, przedziwne projekty, które mogą nasz świat zmienić diametralnie i na chwilę obecną coś, co wydawało się absolutnie niemożliwe zaczęło być prawdopodobne. Dorastające obecnie pokolenie zapewne zderzy się z tym rewolucyjnym Postępem. Prognozy naukowców są dość smętne, ponoć bowiem ludzkość w tym punkcie rozwoju zakończy swoją karierę i zostanie zepchnięta w łańcuchu pokarmowym na niższy szczebelek, bo wiadomo, taki to już los gatunków, które przegrywają w wyścigu, jakim jest ewolucja, a tym razem raczej w rewolucja.

Z drugiej strony, tego typu proroctwa często okazują się mylne, dlatego, że wyłapanie wszystkich czynników rzadko się faktycznie udaje, a naukowcy często także zapominają, że ludzkość lubi dziwactwa i już teraz, obok szybkiego postępu i szklanych biurowców rośnie zupełnie odmienna kultura, konkretniej ekokultura. Zwolennicy bio-eko uciekają z miast, wyłączają komputery, nie kupują telewizorów i plewią własny ogródek. Trudno zapewne określić, jak duży to procent, ale nauka często nie docenia zjawiska, jakim jest moda, a bycie bio-eko staje się coraz bardziej modne.

Po której jednak nie opowiedzieć się stronie, czy eko czy technologii, trzeba przyznać, że postępu uniknąć się nie da i wysoce prawdopodobne, iż to ostatnia chwila, kiedy ciągle jeszcze można doświadczyć świata… offline. Tak właśnie. Offline. Żadnego internetu, sprawdzania messengera do kilka minut, guglania przy śniadaniu, używania nawigacji. A po co? Tak choćby z ciekawości, jak to jest. Lub żeby poczuć się jak za dawnych lat.

W związku z powyższymi rozważaniami powstał szalony pomysł pt. Niedziela Offline. Idea jest prosta – w niedzielę nie korzystamy z Internetu i spędzamy czas w sposób przyjemny 🙂

Follow MuruMuru:

Starsze posty autora o niezwykłym imieniu

Leave a Reply